czwartek, 29 sierpnia 2013

Nie usuwam!

A więc tak, bloga pozostawiam wam. Niestety nie będę nic na nim pisać. Mam nowego i będę się  nim zajmować. Mam tam więcej czytelników i wgl. Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę byliście cudowni ;)
Pozdrawiam Elisabeth :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przepraszam ;(

Podjęłam trudną decyzje. Usuwam bloga za miesiąc za dwa.Nie jestem pewna czy robić nowego bloga czy nie.... Jeszcze raz przepraszam. Myślałam, że doprowadzę bloga do końca, lecz jak widać nie udało się. Może spotkacie się z moją twórczością gdzie indziej. Pozdrawiam ;)

środa, 31 lipca 2013

Zakazany owoc czas zerwać część druga

Wreszcie coś napisałam ;). W informacji bd was informowała na pojawienie się kolejnej notki. Życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania. 
********
Na Red Street powoli zapadał zmrok. Na ulicy nie było znać żywej duszy.  Wiatr zaczął niebezpiecznie powiewać . Ulica była ciemna, tylko w jednym oknie paliło się światło co zdawało się dziwne, ponieważ ulica była zawsze pełna ruchu o każdej porze dnia i nocy.

Hermiona siedziała na kanapie opatulona kocem, plotkując wraz z Ginny. Starały się nadrobić ten czas, w którym nie mogły cieszyć się swoim towarzystwem.

- Ale dlaczego zerwaliście?- zszokowana brązowowłosa patrzyła na Ginny z rozszerzonymi oczami.
- Zdenerwował mnie. Ciągle mi rozkazywał a ja miałam tego dość i z nim zerwałam i teraz z nim nie utrzymuje kontaktu proste i logiczne- widząc wzrok Hermiony dodała- nie przejmuje się nim w ogóle. Widocznie nie był mi pisany.

Dziewczyna patrzyła na przyjaciółkę z otwartymi ustami. Odkąd pamiętała zawsze Ginny marzyła o księciu na białym rumaku, a tu taka niespodzianka. Szybko zamknęła usta dopijając resztki herbaty. W końcu Ginny musiała iść i Hermiona została sama ze swoimi myślami.
***
Draco teleportował się do najlepszego magicznego detektywa. Podekscytowany zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu detektyw Foyle. Zdziwiony wpuścił go do środka.
- Witam ja w sprawie nie cierpiącej zwłoki. Chciałbym znaleźć Hermionę Granger. Wiem że pan przyjmuje tylko w firmie, ale proszę chciałbym ją znaleźć jak najszybciej-detektyw chciał już zaprzeczyć-był pan winny przysługę Blaisowi  Zabiniemu, a tak się składa, że jestem jego przyjacielem.
-Eh.. no dobrze niech będzie już się zabieram do roboty- odrzekł pozwalając wyjść draconowi.
Blondyn nie mógł powstrzymać triumfującego uśmiechu wskakującemu na twarz. Zadowolony teleportował się do domu.
Zdziwiony, że nie zastał Blaise zobaczył białą kartkę rzucającą się w oczy. Wziął ją do ręki i zaczął czytać.

Poszedłem do domu.
B.Z
***
Ginny szybko wyszła z domu Hermiony. Szła ciemnymi uliczkami. Co chwila się odwracała. Nie była pewna czy dzisiejszy dzień był dobry do późnych pogawędek. Wystraszona odwróciła się słysząc szelest. Idąc tyłem wpadła na kogoś. Krzyknęła. Czuła, że zaraz upadnie na ziemie, ale od upadku powstrzymały ją silne ramiona bruneta. Minęła chwila zanim go poznała.
-Zabini zabierz łapy- z oburzeniem spojrzała na zdziwionego jej spotkaniem chłopaka.
- Bo co mi zrobisz?

Uśmiechnął się powątpiewająco do Gin. Zdenerwowana do granic możliwości wyrwała mu się. Brunet z błyskiem w oku podszedł do rudowłosej.
-Minęło już pięć lat, a ty nadal swoje. Kiedy zaczniesz wreszcie myśleć co?- zdenerwowany brunet potrząsnął lekko zdziwioną Ginny.
- Co do, niektórych ja cały czas myślę!
Wkurzeni do granic możliwości zaczęli się kłócić. Walka na słowa trwała z dobre pięć minut w końcu rudowłosa z napięciem obróciła się i zniknęła w gęstej mgle.

-I co ja mam z Toba zrobić?- lecz odpowiedziała mu tylko cisza. Westchnął poczym sam się teleportował.


piątek, 5 lipca 2013

Smoczy medalion część trzecia




Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejna część Smoczego medalionu, ale nie miałam wcześniej pomysłu na niego.Kolejny rozdział pojawi się dopiero za trzy tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na dwu tygodniowy obóz. Jeżeli coś wymyślę powinien pojawić się do środy, ale nie obiecuje.
***********
Wysiadłszy z samolotu potarła dłonią oczy. Jeszcze nigdy nie była tak zmęczona. Zaspana z walizką w ręce zaczęła się zastanawiać gdzie pójść . Nie zajęło jej to więcej niż minutę, gdy zza rogu wyszedł jakiś dobrze zbudowany typ, kierujący się w jej stronę.
-Dzień Dobry to pani ma zbadać tę przeklętą jaskinię?- zapytał grubym donośnym głosem.
- Tak to ja- odpowiedziała na pytanie dumnie unosząc głowę.
- Proszę za mną- widząc jej wzrok powiedział-lepiej nie pytaj o nic
 Mężczyzna zaczął kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Alice nie mając wyboru poszła za nim z tysiącami pytań. Wyszła na świeże powietrze czując lekki powiew jesiennego wiatru.
***
Szła powoli i spokojnie, lecz ten facet o mało nie doprowadzał jej do furii. Cały czas szedł przed nią, dyskretnie na nią zerkając.
- Myśli, że nic nie widzę jak się gapi- szepnęła zdenerwowana.
-Zaraz będziemy na miejscu- odpowiedział znów zerkając na nią w końcu brunetka nie wytrzymała i wybuchła
-Czemu pan się tak na mnie patrzy?- krzyknęła wkurzona
Zdziwiony popatrzył na nią uśmiechając się delikatnie
- Patrzę, bo chce cię zapamiętać. Zawsze, gdy kogoś prowadziłem do szefa dygotał ze strachu ty jako jedyna tego nie robisz jestem zaskoczony, dlatego się patrzę. Zaginiesz jak tamci w tej jaskini, nie wydostaniesz się. Mówią, że ciekawość jest drogą do piekieł…
-Ale ja chce tylko zdobyć trochę pieniędzy, nie chce sławy.
Dziwny mężczyzna nie odezwał się już do końca drogi.
Po paru minutach ujrzała wielki beżowy budynek, do którego zmierzali. Weszli do windy, by dostać się na piąte piętro wieżowca. Wychodząc z windy mijali ludzi, którzy zajęci pracą nie dostrzegali nawet najdrobniejszego ruchu.

Mężczyzna pokazał jej drzwi, do których ma wejść po czym sam zajął krzesło wyjmując z dna marynarki magazyn.
Trochę spięta dziewczyna weszła do gabinetu. Zamykając drzwi zdziwiła się wystrojem. Zawsze myślała, że w takich wieżowcach gabinety są ciemne, lecz tutaj ściany były jasno pomarańczowe. W rogu pokoju stał piękny, rozłożysty kwiatek. Po kilku minutach zauważyła wielkie biurko, za którym siedział uśmiechający się do niej blondyn.
-Witam panią nazywam się Josh Williams- nie dając jej odpowiedzieć ciągnął dalej- bardzo mnie cieszy, że pani zdecydowała się do zbadania tej jaskini, do tej pory miałem tylko trzech ochotników, którym nie udało się niestety zbadać tej jaskini. Więc jaskinia jak już pani wiadomo znajduje się tutaj w Szkocji. Do jaskini wprowadzi panią Daniel, po czym pójdzie dając pani wolną rękę- widząc jej zdumienie dodał- to ten, który przybył po panią na lotnisko. Ma pani jakieś pytania?
- Tak jedno, kiedy zaczynam pracę?
-Jeszcze dziś lub jak pani woli jutro- powiedział z pytaniem w oczach.
-Hm.. lepiej jutro dziś jestem zmęczona po podróży.
-Daniel zaprowadzi panią do pokoju, który znajduje się tutaj w budynku. Życzę powodzenia- rzekł wyciągając do niej dłoń.
-Dziękuje-ścisnęła dłoń, po czy wyszła z gabinetu.
Daniel podniósł się, chowając magazyn z powrotem do marynarki. Szli w ciszy zachowując pomiędzy sobą dystans.
-Oto pani pokój, proszę się rozgościć. Jutro z samego rana przyniosę pani śniadanie.
-Przepraszam, o której zaczynam pracę?
-Dokładnie po śniadaniu-wyszedł z pokoju, wcześniej puszczając jej oczko.
Zmęczona Alice wyjęła piżamę z walizki. Po kilku minutach poszła pod zimny, orzeźwiający prysznic.
***

Po półgodzinnym myciu położyła się do łóżka gasząc światło. Długo nie mogła zasnąć, ale wreszcie poddała się wszechogarniającemu zmęczeniu.

                        

sobota, 29 czerwca 2013

Zakazany owoc czas zerwać część pierwsza

Wreszcie napisałam ; ).Ten rozdział dedykuje Emuli, za to że mnie zmotywowała do pisania dziękuje : **
********
Na ulicy powoli zapadał mrok, obok gęstego sadu znajdował się dobrze widoczny, piętrowy,  biały dom. Na zewnątrz budynku znajdował się mały ogród wraz z basenem oraz kremowymi leżakami. Dookoła domu rozciągał się mały lasek. Budynek był piękny jak i jego właścicielka Hermiona Granger.
Brązowowłosa dziewczyna kolejny raz płakała tego dnia, od tamtego wypadku jej świat wywrócił się do góry nogami. Pamiętała jak dwa lata temu kazała synkowi poczekać koło sklepu, lecz nie posłuchał jej mogła go wziąć ze sobą, do tej pory obwiniała się za śmierć syna. Wertując stary zakurzony album przyglądała się swojemu synowi oraz przyjaciołom Harremu, Ronowi i Ginny . Stare zagojone rany zaczęły od nowa krwawić. Pamiętała jak powiedziała im że będzie miała dziecko z ich największym wrogiem. Odwrócili się od niej, tylko Ginny tego wieczoru zachowywała się dziwnie. Przewracała kolejne kartki albumu, gdy wyleciało z nich zdjęcie. Zaciekawiona Hermiona podniosła owe zdjęcie. Patrzyła z bólem na zdjęcie, które przedstawiało ruszające się zdjęcie Dracona. 

Myślałam, że wyrzuciłam wszystkie zdjęcia i rzeczy z nim związane, widocznie zapomniałam o tym.. –takie myśli krążyły dziewczynie po  głowie.

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zdziwiona wytarła zaczerwienione oczy, poczym poszła otworzyć. Z lekkim ociąganiem otwarła drzwi, zobaczyła swoją przyjaciółkę Ginny. Dziewczyny bez słowa rzuciły się sobie w ramiona.

-Tak za Toba tęskniłam, przepraszam że się do ciebie nie odzywałam ale musiałam to przetrawić- wypowiedziała Ginny.
-Trochę ci to zajęło- uśmiechnęła się smutno Hermiona
-Czemu płaczesz?- zapytała zdziwiona Ginny - gdzie jest Nick?
Na te słowa brunetka jeszcze bardziej się rozpłakała. Zdziwiona Ginny patrzyła w ciszy na przyjaciółkę próbując ją jakoś uspokoić. Hermiona ruchem ręki kazała jej usiąść poczym zaczęła opowiadać…
***
-Tak mi przykro, ja nie wiedziałam, a co na to Draco?- zaciekawiona jak i smutna Ginny wpatrywała się z oczekiwaniem na odpowiedź.
-Nie wiem nie powiedziałam mu, zakończyłam ten związek bo wiedziałam że on nie chce być z takim kimś jak ja, jeszcze jakbym mu powiedziała o dziecku.. bałam się że będzie chciał je usunąć-rzekła rozpłakana dziewczyna.
-Ale wy się kochacie nie można tak- krzyknęła z oburzeniem
Brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć kochała go, lecz czy on ją też? Może to był tylko jakiś głupi zakład, do tej pory nie wie co nim kierowało…
***
Draco siedział na kanapie popijając ognistą whisky, Blaise od roku wiercił mu dziurę by w końcu  zapomniał o Hermionie, o jego Hermionie, ale nie potrafił. Do tej pory zastanawiał się nad powodem zerwania z nim, przecież dobrze im się układało. Po dłuższej chwili blondyn wstał zamierzając poszukać brunetki i dowiedzieć się co się wtedy stało…

Blaise krzyknął za nim, aby się zatrzymał, lecz jego przyjaciel nic sobie z tego nie robiąc wyszedł z domu po czym się teleportował tylko w sobie znane miejsce…

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Smoczy medalion część druga

Więc jest kolejny rozdział ;).Nie wiem kiedy napisze następny bo kompletnie nie mam pomysłu.
******
Biegła po ciemnym, brudnym korytarzu histerycznie szukając drogi ucieczki. Czuła za sobą kroki dziwnej istoty. Nie zauważyła wzniesienia i upadła na kolana. Stwór zbliżał się do niej coraz bardziej a biedna Alice nie mogła się ruszyć. Stanął naprzeciwko niej w międzyczasie dziewczyna zdążyła się podnieść. Gdy potwór zaczął zbliżać się coraz bardziej…
Spocona zerwała się z krzykiem z łóżka. Popatrzyła na zegarek, odetchnęła z ulgą widząc że jest poranek. Czując, że już nie zdoła zasnąć, wybiegła z pokoju przygotowując śniadanie. Zapominając że jej matka nie żyje niosła jej danie nucąc cicho swoją ulubioną piosenkę. Zapukała, lecz nikt jej nie odpowiadał. Zdziwiona weszła do środka. Łzy zaczęły jej płynąć po twarzy. Myślała że to tylko głupi sen, a jednak to okazało się gorzką prawdą. Przed oczami stanęły jej  wspomnienia w których jej mama była szczęśliwa i radosna. Ciągle zadawała sobie pytanie: Czemu to musiało się stać akurat teraz jakby powróciła z badań mogłaby ją przecież wysłać do szpitala.
-Głupi los-szepnęła uspokajając się.
Dobrze że już wszystko wczoraj załatwiłam z pogrzebem- pomyślała smutno
***
Zaraz z rana poszła na pogrzeb swojej mamy. Denerwowali ją ci wszyscy ludzie, którzy składali jej najszczersze kondolencje. Była pewna że już się nie pozbiera, miała dość  wszystkiego. Stojąc tak nad trumną nie miała już siły by płakać. Pomyślała sobie że spróbuje żyć na nowo, bez względu na wszystko.
Zmęczona poszła do swego domu, aby wreszcie się spakować do lotu. Wyjęła wszystkie ciuchy z szafy przeglądając je.
***
W końcu wybrała najpotrzebniejsze rzeczy, które zaraz zaczęła pakować do walizki.
Po paru minutach była gotowa, spojrzała na zegarek który wskazywał godzinę 15.00.Zdała sobie sprawę jak długo się pakowała. Zadzwoniła po taksówkę. Stając tak przed domem przypominała sobie wszystkie wspomnienia które wiązały się z tym budynkiem. Zniecierpliwiony kierowca zatrąbił. Obudzona z transu dziewczyna zaraz wsiadła do taksówki. Jeszcze długo patrzyła na swój dom, lecz gdy zniknął jej z oczu po policzku spłynęła jedna malutka łza.
***
Spokojnie dojechała na lotnisko. Kierowca taksówki wyciągnął jej walizki, po czym odjechał z piskiem opon. Ciągnąc walizkę za sobą oraz trzymając mocno bilet, który już wcześniej kupiła. Patrzyła parę  minut na tablicę odlotów. W końcu postanowiła pójść położyć walizkę na taśmę. Usłyszawszy, że można wchodzić już do samolotu poszła w kierunku wejścia. Dała bilet  stewardessie, po czym weszła do samolotu. Po paru minutach, które mogły trwać w nie skończoność samolot wystartował odbijając się od ziemi.

                      




wtorek, 11 czerwca 2013

Ogólnikowe...

Znalazłam taki świetny tekst sama prawda.
***
Najpierw podoba Ci się- tylko tyle.Później zauważasz, że obchodzi Cię to z kim gada, jakie ma koleżanki.Kolejnym etapem jest ogarnięcie czy nie ma dziewczyny- chociaż jeszcze wypierasz się, że pod żadnym pozorem On ci się nie podoba.W końcu przyznajesz przyjaciółce- zauroczenie.Trwa to dość długo.Jest oglądanie się za nim na ulicy, śledzenie jego życiorysu i usiłowanie wpisania się w niego.W końcu zaczynasz czuć, że serce inaczej pyka- kochasz go ale udajesz przed sobą, że to nie prawda.Bo przecież jesteś zimną i bezuczuciową panienką.Po paru miesiącach przyznajesz się już jawnie, że Go kochasz i nie będziesz potrafiła żyć bez Jego widoku.Cały ten proces trwa tylko po to, by później się dowiedzieć jak bardzo On kocha inną.

                             

sobota, 8 czerwca 2013

Smoczy medalion część 1

Cześć o to pierwszy rozdział smoczego medalionu podoba się?Odpowiedzi piszcie w komentarzach. Czytam wspaniale wciągającego bloga, którego pisze moja przyjaciółka jest boski.Oto link:http://zakrencona99.blogspot.com/
****
Parę kilometrów od Paryża mieszkała piękna brązowo włosa dziewczyna. Była biedna, nie miała za co utrzymać siebie i chorej matki. W pracy spełniała  się jako archeolog, ale nie miała z tego za dużych zysków, ponieważ musiała zapłacić za rachunki i lekarstwa. Mieszkała w małym, parterowym domu. Z którego rozciągał się piękny widok na kolorowy sad. Alice bo tak miała na imię dziewczyna nie zazdrościła innym pieniędzy ,miała to co najważniejsze kochającą matkę i wspaniałą pracę.
Biegła ulicami by jak najszybciej powiedzieć matce o tym, że za proponowali jej zbadanie tajemniczej jaskini w Szkocji. Mówiono że z jej środka słychać dziwne odgłosy. Za pieniądze zarobione na badaniu tej jaskini mogłaby spłacić wszystkie swoje długi.
Szczęśliwa po cichu weszła do domu, aby nie zbudzić śpiącej matki. Poszła do kuchni gdzie przy szykowała kolacje.

Zaspana Agnes wyszła z łóżka, aby wreszcie zobaczyć swoją ukochaną córkę. Ciągle widziała w niej małą dziewczynkę biegającą wesoło wokół ogródka. Zmieniło się jej podejście do życia, gdy zmarł ojciec miała dopiero osiemnaście lat. Tak chciała aby te czasy wróciły by ten wypadek , który zmienił diametralnie  ich życie nigdy nie nastąpił. Zobaczyła ją nakrywającą do stołu. Alice wyczuwając  spojrzenie odwróciła się
-Mamo nie powinnaś wychodzić z łóżka!- krzyknęła  wystraszona podchodząc do niej.

Agnes tylko przewróciła oczami czasami jej córka robiła się  zbyt  opiekuńcza. Gdy z wielkim trudem położyła matkę do łóżka dając jej kolacje zaczęła opowiadać:

-Mam szanse na zdobycie bardzo dużych pieniędzy, z których mogłabym spłacić wszystkie rachunki , wysłałabym cię do najlepszego szpitala w Niemczech.-mówiła to tak wesoło i przekonująco  że nawet matka podzielała jej nastrój. Opowiadała  jej na temat szpitala do którego mogłaby ją wysłać gdy nagle jej matka upadła na podłogę trzymając się za serce. Spanikowana i wystraszona dziewczyna szybko zadzwoniła po pogotowie. Zapłakana patrzyła jak próbują uratować jej ukochaną mamę. W międzyczasie przypominała sobie wszystkie radosne chwile z jej udziałem. Zobaczyła lekarza idącego w jej stronę z bardzo smutną miną w tej chwili spodziewała się najgorszego.
-Bardzo mi przykro.. nie dało się jej uratować-powiedział po czym odszedł.


Krzyknęła z bólu, łzy spływały jej ciurkiem po policzkach mocząc bluzkę ale nie przejmowała się tym do tej pory pamiętała jak przeżywała śmierć ojca. Nie mogła sobie tego wyobrazić jej kochana mama zmarła, już jej nie ma. Po jej głowie ciągle rozchodziły się słowa nie dało się jej uratować. Musiała zbadać tę jaskinie nie mówiła matce ale tam podobno dzieją się dziwne rzeczy. Do zbadania tej jaskini odważyły się tylko dwie osoby do tej pory nic o nich nie wiadomo. Była gotowa podjąć to ryzyko i tak nie miała dla kogo żyć. Jak nie spróbuje będzie dalej ją ścigać komornik. Nie chciała tak żyć do tej pory żyła tylko dla matki, a teraz to się zmieniło. Zmęczona płaczem położyła się do swojego łóżka i zasnęła.


                   

czwartek, 6 czerwca 2013

Zakazany owoc czas zerwać prolog

Jest to opowiadanie nie nawiązujące do smoczego medalionu. Kolejny rozdział będzie jak odwiedzi mnie wena.
*************************
Śliczny platyno włosy chłopczyk biegł z radością po chodniku. Nie oglądając się za siebie wybiegł na ulicę, gdy zza zakrętu wyjechał samochód. Auto nie zdążyło wyhamować i uderzyło w wystraszonego chłopca. Po ulicy rozciągnął się wielki huk. Tego dnia każdy stracił coś bardzo ważnego.

Dramione?!

Cześć ;)
Postanowiłam zacząć pisać krótkie opowiadania, jednym z nich jest historia o Hermionie i Draco. Jest to pierwsze opowiadanie o nich więc piszcie w komentarzach czy wam się podoba czy nie.Zaraz dodam prolog .

                                                                                   Elizabeth

wtorek, 28 maja 2013

Mapa

                                   Mapka nawiązująca do opowiadania Smoczy medalion

niedziela, 19 maja 2013

EPILOG

Koniec opowiadania ;).Wiem że krótki epilog ale już szczerze mówiąc nie miałam na niego zbytnio pomysłu.Pisze kolejne opowiadanie nie martwcie się.Pojawi się najpóźniej za miesiąc, ale mam nadzieje, że nie będziecie musieli tyle czekać.
________________________________

                                            EPILOG       
Kornelia  z radością patrzyła na biegające dzieci w ogrodzie. W drzwiach stanął Kamil z dwoma kubkami herbaty. Podszedł do dziewczyny całując ją w policzek jednocześnie dając jej kubek.
-Ile już lat minęło od naszego pierwszego spotkania?- zapytał przystojny szatyn przeszywając  łagodnym spojrzeniem blondynkę.
-Sześć lat-powiedziała spoglądając na dzieci.
-Kocham cię-szepnął jej do ucha
-Ja cie..-zatkał jej usta pocałunkiem nie dając dokończyć.
Stojący obok pięcioletni  Aleks krzyknął fuj. Rodzice odwrócili się do niego i uśmiechnęli do siebie.
Szczęśliwa rodzinka zasiadła do kolacji. Kamil pomógł usiąść Patrycji w foteliku. Siedząc i śmiejąc się jedli kolacje kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kornelia już miała wstać i otworzyć, gdy usłyszała..
-Siedź ja otworze-powiedział całując ją przy tym w skroń.
Szedł w stronę drzwi zastanawiając się kto o tak późnej porze dobija się do drzwi. Otwierając drzwi zobaczył Artura ze swoją małżonką Anastazją oraz trzyletnich bliźniaków Pawła i Maćka.
-Przepraszamy że tak późno ale wcześniej nie mogliśmy was odwiedzić, ponieważ staliśmy w  korkach-wytłumaczył swoje późne odwiedziny brunet. Gdy Artur mówił Kamil przepuścił ich w drzwiach aby mogli wejść do środka.
-Nic się nie stało- pogodny podszedł do żony przytulając ją.
Gdy położyli dzieci do łóżek , poszli do pokoju gościnnego napić się wina. Rozmawiali wesoło, śmiejąc się przy tym, nie zauważając,  że na dworze już się ściemniło.
Od tej pory zawsze u nich było kolorowo i szczęśliwie.
Pewnie zastanawiacie się co z Olą?
Odpowiedź jest prosta znalazła sobie dobrą prace odnajdując przy tym prawdziwą miłość.

sobota, 11 maja 2013

XIV ROZDZIAŁ


 Kolejny rozdział powinien pojawić się za tydzień.Mam nadzieje że się podoba ;)
________________________________________ 
                                                        XIV ROZDZIAŁ
Zmęczony Kamil podszedł do uspokojonej i szczęśliwej dziewczyny. Stając koło blondynki przygotowywał sobie słowa których użyje. Stojąca blondynka z radością patrzyła na świat martwiła się tylko jedną rzeczą jak powie Kamilowi żeby dał jej spokój. Chciała już o nim zapomnieć nie lubiła ludzi którzy byli fałszywi. Widziała jak powoli podchodzi do niej z miną zbitego psa proszącego o wybaczenie, ale ona nie da się tak łatwo.
-Przepraszam…, ale to nie tak jak myślisz posłuchaj-powoli bardzo szczególnie dobierał słowa aby nie wystraszyć jej dobrze wiedział co przeżyła kilka minut temu.
-Nie.. to ty mnie posłuchaj-popatrzyła groźnie-ja ci zaufałam rozumiesz! A ty to w taki prosty sposób zniszczyłeś nienawidzę cię za to. Co ty sobie myślałeś całując się z nią sądzisz że możesz całować się z nią a mnie podrywać? Jak tak uważasz to przykro mi bardzo ale nie będę z taką osobą jak ty-wykrzyczała mu prosto w twarz roniąc przy tym łzę.
Biedny Kamil po raz pierwszy w życiu nie wiedział co powiedzieć. Musiał jej wytłumaczyć  wszystko tylko nie umiał wykrztusić słowa. Dopiero po pięciu minutach otrząsnął się ze słów Korneli. Dziewczyna już miała odchodzić, gdy szatyn zastąpił jej drogę.
-To nie tak.. musisz mnie wysłuchać-widząc jak chce zaprzeczyć powiedział-proszę. Dziewczyna dała mu znak, aby mówił dalej. To ona mnie pocałowała nie ja…..- i tak zaczęła się opowieść.
10 minut później….
Gdy chłopak skończył opowiadać szczęśliwa dziewczyna rzuciła mu się w ramiona.
-Zależy mi na tobie.. nie odjeżdżaj, proszę. W tej chwili bał się jak nigdy. Może mu się wydawało że jej na nim zależy. Chłopak  był zajęty opieprzaniem się w myślach, nie zauważał ludzi koło niego. Dziewczyna stała i patrzyła na niego jak na ósmy cud świata. Dotąd jeszcze nie udało jej się oswoić z myślą że zależy mu na niej. Po paru minutach oboje otrząsnęli się rozmyślań.
-Mi też na tobie zależy –odpowiedziała całując go.
W cieniu drzew stała Ola obserwując całą scenę. Była wkurzona, ponieważ Wojtek nie powiedział jej że był zaręczony z tą blondynką. Wiedziała że ona była tylko jego dziewczyną aby wzbudzić w Kornelii zazdrość widocznie nie udało mu się .Ona także pragnęła wzbudzić zazdrość w Kamilu no ale cóż, musi wprowadzić swój dawno obmyślony plan w życie. Wychodząc z cienia chciała wzbudzić zaskoczenie, które jej się udało.
-Jakie to żenujące-uśmiechnęła się zjadliwie.
Wtulona w siebie para odwróciła się z ogromnym zaskoczeniem.
-Czego chcesz… daj nam wreszcie święty spokój co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!-wykrzyczała wkurzona blondynka. Nie wiedziała że jeszcze bardziej zdenerwuje tym Olę.
-Bardzo dobrze wiesz że chce tylko Kamila nie utrudniaj smarkulo!!-podeszła do niej z wyższością –i tak widać że jestem lepsza od ciebie.
-Ty!.. lepsza ode mnie bardzo śmieszny żart. Naprawdę udało ci się mnie rozbawić.-śmiejąc jej się w twarz nie wiedziała co ją za chwile czeka.
Rudowłosa dziewczyna mając już dość postanowiła przejść  do swego planu.
-Kamil jak ci się podobała nasza randka?- z triumfem patrzyła jak na jego twarzy maluje się niedowierzanie, a na blondynce wściekłość.
Kornelia miała już tego dosyć na każdym kroku ją okłamywał teraz już była tego pewna.
-Cały czas kłamałeś…! jak  mogłeś, a ja ci po raz kolejny zaufałam-już nie kryła swoich łez. Próbowała być silna, lecz za bardzo ją to bolało. Pokochała go całym swoim sercem a on to wykorzystał.
-Nie kłamie..przysięgam-popatrzył jej prosto w oczy-Ola dlaczego kłamiesz?..-zwrócił się do rudowłosej dziewczyny-pozwól mi żyć.. jak naprawdę mnie kochasz pozwolisz mi odejść .Nie kocham cię.-starał się w te słowa dać tyle szczerych emocji aby mu uwierzyła.
Ola nie wiedziała co zrobić po raz pierwszy w życiu się zakochała.
Może faktycznie to nie jest dla mnie facet-pomyślała. Znajdę sobie lepszego. Mój plan nie ma sensu i tak nie będę go mieć. Odwróciła się i odeszła. Zaskoczeni wpatrywali się za oddalającą  postacią z niedowierzaniem.
-Więc to była część jej planu? -zapytała nieśmiało blondynka
-tak-podszedł do niej mocno ją przytulając .Oboje cieszyli się że to wszystko mają już za sobą.

poniedziałek, 6 maja 2013

XIII ROZDZIAŁ

Jak widać powoli kończę to opowiadanie.Pozostały mi tylko dwa rozdziały do końca.Nie będę przynudzać czytajcie :)                                         
_________________________________________________
                                                        XIII ROZDZIAŁ
Podniósłszy wzrok dotarło do niej że to nie sen tylko okropna prawda. Wojtek stał naprzeciwko niej uśmiechając się triumfalnie. W myślach analizowała jak może wydostać się z tej trudnej dla niej sytuacji. Była pewna że w liście dała mu jasno do zrozumienia żeby jej nie szukał, ale widocznie nie zrozumiał. Miała dwie opcje do wyboru albo z nim porozmawiać co nie będzie łatwe lub spróbować jakimś cudem uciec. Druga opcja wydawała jej się  nierealna, ponieważ wiedziała że ten mężczyzna jest nieobliczalny. Po długich przemyśleniach  doszła do wniosku że musi to zakończyć raz na zawsze. Chłopak czekał aż blondynka przyswoi sobie informacje. Stał tak i czekał aż w końcu…
-Czego chcesz? -odpowiedziała z lekkim wahaniem.
-Dobrze wiesz czego-z bardzo dobrym humorem podszedł do niej-wróć do mnie przecież wiem że za mną tęsknisz -biła od niego ogromna pewność siebie , którą umiał wykorzystać.
-Nigdy w życiu zdradzałeś mnie i pewnie nadal zdradzasz-widząc jego wystraszoną minę kontynuowała swój monolog-nigdy powtarzam nigdy się mną nie przejmowałeś dopiero jak uciekłam zdałeś sobie sprawę z tego co robisz a może nawet dalej trwasz w tym mając nadzieje że będzie tak jak dawniej. Zapomnij o tym to co było już nigdy nie wróci.
Wystraszony i zdezorientowany że odkryła jego tajemnice, którą strzegł od bardzo dawna postanowił ją przekonać że się zmienił tylko po to aby było znów tak jak dawniej .
-Zmieniłem się-kłamiąc tak wpatrywał się w jej piękne niebieskie oczy.
-Ty się nigdy nie zmienisz. Nie ufam ci, skończyłam jak zacząłeś mnie zdradzać. Przez wszystkie lata siedziałam cicho i myślałam że się opamiętasz ale ty chyba miałeś inne plany a teraz żegnam-przechodząc koło niego z triumfem wymalowanym na twarzy nie zauważyła że  chłopak nie zamierza tak łatwo odpuścić wściekły złapał ją za rękę.
Kamil  który od dawna obserwował tę scenę, zaciskając pięści wybrał się w kierunku mężczyzny, aby uratować kobietę swojego życia.
-Zostaw ją-groźnie popatrzył  na Wojtka który nic sobie z tego nie robił
-Sama sobie z nim poradzę idź sobie-widząc jak chce zaprzeczyć powiedziała-dość już namieszałeś daj mi święty spokój.
-Nie mam zamiaru a ty gościu łapy precz
-Nie-uśmiechnął się cynicznie –za bardzo mi się podoba abym mógł dać jej święty spokój
Zdeterminowany do walki podszedł i uderzył go pięścią w twarz. Wojtek zatoczył się jednocześnie puszczając dziewczynę .Wkurzony chłopak zaczął się bić z Kamilem, a biedna Kornelia nie wiedziała co zrobić. Wiedziała że nie może bać się o Kamila za to co jej zrobił zasłużył sobie na mocny cios, ale nie chciała aby cierpiał.
-Koniec -powiedziała ostro stając pomiędzy nimi
-Nie za to co ci zrobił powinien dostać za swoje-popatrzył na nią z uporem
-Tobie też by się przydało-odpowiedziała już wkurzona
Wojtek który stał cicho obok nich obmyślił mały plan który zamierzał wprowadzić. Podszedł więc bliżej Korneli całując ją.
Kornelia przez chwilę myślała nad tym by  zrobić Kamilowi małą zemstę ale z tego zrezygnowała za bardzo jej na nim zależało. Odepchnęła od siebie Wojtka dając mu przy tym  w twarz. Wściekły chłopak dotknął piekącego miejsca.
-Zostaw mnie już przegrałeś-z uśmiechem powoli wypowiedziała te słowa.
-Żartujesz skarbie-podszedł do nich z ogromna pewnością siebie
-Nie żartuje-odpowiedziała pewnie-odejdź i zostaw mnie w spokoju i tak wiesz że do ciebie nie wrócę  zachowujesz się jak psychopata.
-Nie odejdę bez ciebie jesteś za ładna, abym mógł cię zostawić. Podszedł do niej mocno  ją przytulając na nic nie zdały się krzyki dziewczyny.
Kamil który przysłuchiwał stał obok, wreszcie  wkroczył do akcji. Zaatakował Wojtka od tyłu, aby z przodu  nie uszkodzić blondynki. Zły chłopak musiał puścić dziewczynę zdenerwowana Kornelia nie wiedziała co ma zrobić aby przestali się bić. W końcu po paru minutach Kamil stał z tyłu chłopaka trzymając go.
-Zostaw ją nic tu już nie wskórasz odejdź na zawsze albo zadzwonię na policję zrozumiałeś.-zmęczony szatyn miał dość tej walki chciałby teraz porozmawiać z Kornelią ale nie mógł,  ponieważ trzymał Wojtka.
-Nie boje się policji-wydyszał spocony
Dziewczyna wiedząc co się święci zadzwoniła po policję, która przyjechała dopiero  po dziesięciu minutach. Trochę wystraszona patrzyła jak zabierają mężczyznę do  szpitala psychiatrycznego.
Po paru minutach pojechali, a ona mogła spokojnie i z ulgą odetchnąć.
-Nareszcie ten koszmar się skończył –pomyślała
Musiała jeszcze tylko przetrwać rozmowę z Kamilem.

wtorek, 30 kwietnia 2013

XII ROZDZIAŁ


 Wiem, że krótkie ale nie miałam pomysłu :)
___________________________________________
                                   XII ROZDZIAŁ
Biegnąc przed siebie nie zauważała że popycha innych ludzi liczył się tylko jej ból.
Wbiegając do domu myślała tylko o tym żeby jak najszybciej stąd uciec. Wyjęła dużą, czarną walizkę, w której po paru minutach znalazły się wszystkie jej rzeczy. Wychodząc z mieszkania usłyszała że ktoś woła jej imię z zaciekawieniem  odwróciła się..

Kilka minut temu…
Biegł ile sił w nogach zastanawiając się gdzie może być dziewczyna. W końcu nogi same poprowadziły go w kierunku domu.
Zauważył ją wychodzącą z mieszkania. Nie mając już sił krzyknął:
-Kornelia!

Wystraszona jeszcze bardziej przyspieszyła tępo. Po chwili zorientowała się że Kamil zaczął ją gonić… jest coraz bliżej. Zdesperowana zaczęła biec.
Głupia… po co zakładałaś szpilki-skarciła się w myślach
-Kornelia stój wiesz przecież że cię dogonię.. porozmawiajmy! -zdenerwowany krzyknął jak najgłośniej.
-Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać!- odkrzyknęła dławiąc się łzami.
Nie poddając  się ściągnęła szybko buty, aby mogła swobodnie i szybko się poruszać. Poczuła przeszywający ją zimny prąd.

Po 2 minutach….
Nie mając już sił wbiegła do bocznej uliczki.
Mając nadzieję że jej nie znajdzie usiadła na ławce ciągnąc za sobą walizkę. Włożywszy buty wyobraziła sobie swój wygląd. Krople potu spływające jej po twarzy wraz z lekkim makijażem  oraz długie blond włosy wystające spod jasnoniebieskiej gumki.
Nogi bolały ją niemiłosiernie zmęczona poczekała kilka chwil po czym ruszyła w dalsza drogę w końcu musiała stąd wyjechać.

Parę metrów dalej biegł zdesperowany chłopak szukając dziewczyny. Był już prawie wszędzie nie wiedział co robić. Po chwili usiadł na ławce w parku zastanawiając się gdzie mogła pójść.

Wyczerpana postanowiła pójść w jej ulubione miejsce. Idąc droga zastanawiała się ile jeszcze zawiedzie ją osoba, na której jej zależy.
Po paru minutach weszła do parku jednocześnie się uspokajając. Wymęczona usiadła na ławce przymykając oczy. Przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Kamilem. W oczach zaczęły gromadzić się łzy.
-Nie będziesz ryczeć przez faceta! -pomyślała jednocześnie wycierając łzy.

Parę godzin wcześniej…
Ola  przechadzała się pośród drzew czekając na swojego chłopaka.
Po paru minutach zauważyła go idącego w jej kierunku.
-Skarbie nareszcie!!-wypowiedziała z ulgą.
-Przepraszam że tak długo-westchnął ze skruchą.
-Nie ma za co, przejdziemy się? -nie czekając na odpowiedź pociągnęła go za rękaw w stronę dróżki.
Spacerowali tak parę godzin aż w końcu Ola uznała że musi coś załatwić. Patrzył za oddalającą się postacią jednak zaraz zaprzestał tej czynności z powodu dziewczyny siedzącej na ławce.
-Jest do niej taka podobna… -pomyślał- Przecież to ona-olśniło go
Nie spodziewająca się niczego blondynka siedziała spokojnie na ławce odpoczywając. Gdy podszedł do niej Wojtek
-Witaj skarbie… nie ładnie tak uciekać-wypowiedział z cynicznym uśmiechem.
Od razu poznała ten głos myśląc że to pomyłka podniosła wzrok. 


środa, 17 kwietnia 2013

XI ROZDZIAŁ


Jeżeli ktoś chce być powiadamiany o nowym rozdziale to piszcie w komentarzach :)
_______________________________________________
Spakowana i podenerwowana stanęła koło nowego domu.
-Jest przepiękny-szepnęła. Zajęta podziwianiem nie zauważyła, że chłopak przypatruje się jej od dłuższej chwili.
-Jest śliczna –pomyślał. Zamyślony stał tak na środku drogi  nie zauważając, że blondynka już dawno zniknęła mu z oczu.
-Chodź! -krzyknęła pojawiając się  znienacka w drzwiach.
Wyrwany z zamyśleń przypatrywał się jej ślepo nie wiedząc o co chodzi. Zniecierpliwiona dziewczyna podbiegła do niego ciągnąc go w stronę domu.
Kilka kilometrów dalej…
-Wyjdźmy już z tego parku zaczyna się ciemnieć-powtórzył ten tekst chyba z pięćset razy i dalej nie docierało to do jego ukochanej.
Zdenerwowany zbyt długim czekaniem na odpowiedź wziął ją na ręce nie słysząc sprzeciwu, poszli kierując się w stronę hotelu.
Następnego ranka Kornelie obudził zapach świeżej kawy. Zupełnie rozbudzona wyszła z pokoju, aby zobaczyć skąd dobiega ten orzeźwiający zapach. Wchodząc do pomieszczenia stanęła zszokowana widokiem, który zastała. Po pokoju krzątał się Kamil szykując śniadanie.
-Siadaj-popatrzył jej w oczy po czym odsunął jej krzesło, aby mogła usiąść.
Zaskoczona tym gestem usiadła.
Jedząc i śmiejąc się z dowcipów chłopaka zastanawiała się czemu tak przyjemnie rozmawia jej się z nim odkąd pamięta nigdy nawet z Wojtkiem aż tak dobrze jej się nie rozmawiało. Zamyślenie przerwał jej szatyn opowiadając kolejny dowcip doprowadzając blondynkę do nowej salwy śmiechu.
Po przyjemnie skończonym śniadaniu dziewczyna wraz z chłopakiem wybrała się na spacer.
Szli tak rozmawiając pośród kwiatów i drzew gdy nagle szatyn zauważył swoją starą przyjaciółkę. Gdy ją ujrzał już wiedział że to spotkanie nie  będzie przyjemne.
Parę minut wcześniej….
-Kochanie może poszlibyśmy na spacer?- popatrzył na nią dość przekonującym wzrokiem
-Dobrze kochanie.. poczekaj tylko założę płaszcz
Po chwili wyszli na ulicę
-Skarbie idź sama do parku ja muszę jeszcze coś  załatwić potem do ciebie dojdę… dobrze?
-No dobrze ale nie lubię gdy mnie zostawiasz samą-urażona odwróciła się
-Potem ci to wynagrodzę-rzucił znikając w tłumie ludzi.
-No.. dobrze-powiedziała po czym poszła kierując się w  stronę parku.
Ola zauważając znajome twarze postanowiła podejść .
Tymczasem u Kamila i Korneli
Szatyn myślał że nie zdążyła ich zauważyć gdy usłyszał tak znienawidzony głos.
-Kotku..już myślałam że nigdy się nie zobaczymy
-Ja też tak myślałem..czego tu szukasz?- zapytał złowrogo
-Niczego chciałam porozmawiać z „dobrymi” znajomymi… Mogę cię prosić na chwilkę?
-Idź- powiedziała Kornelia –nic mi się nie stanie idź
-No dobra mów co chcesz?!-odszedł kilka metrów tak, aby mogli porozmawiać
-Ciebie-odpowiedziała z pewnością
-Przykro mi twoje marzenie nigdy nie zostanie spełnione
-Czyżby?- podeszła do niego po czym wpiła się w jego usta
Zaskoczony szatyn odwzajemnił pocałunek
Kilka metrów dalej…
Gdy Kornelia zauważyła tą scenę zaczęła biec przed siebie, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Jak on mógł mi to zrobić… wydawało mi się że mnie kocha, a tu takie coś-myślała przyspieszając tępo chciała być jak najdalej od tego miejsca.
Zaskoczony Kamil odepchnął od siebie Olę-lecz tego blondynka już nie mogła zauważyć.
-Nigdy więcej tego nie rób
-Podobało ci się
-Chyba Żartujesz!- powiedział chłopak rozglądając się
Nie ma jej..nie ma jej-powtarzał w myślach
-Cholera.. zauważyła-właśnie wtedy do niego dotarło że naprawdę mu na niej zależy
Zostawiając Ole pobiegł przed siebie szukając  miejsca w którym mogłaby być blondynka.
Gdy szatyn zniknął dziewczynie z oczu szepnęła
-Czas wprowadzić plan w życie-uśmiechnęła  się szyderczo


niedziela, 7 kwietnia 2013

X ROZDZIAŁ

Przepraszam że mnie tak długo nie było, ale komputer odmówił posłuszeństwa a w dodatku nie miałam weny.Zapraszam do komentowania :)
 ______________                             
                                         X Rozdział
Kamil wraz z Kornelią usiedli na ławce w parku. Bezradny chłopak chciał jakoś uspokoić  zapłakaną dziewczynę.
-Pomóż mi….- zerknęła na niego. On tu przyjdzie- szepnęła pewniej.
-Kto tu przyjdzie?
-Mó… mój były narzeczony
-Ty miałaś narzeczonego?!-zdezorientowany chłopak o mało nie spadł z ławki
-Ta..
-Teraz spokojnie opowiedz mi całą historie-rzekł przerywając
-Dobrze-powiedziała jeszcze trochę popłakując
Uspokoiła się trochę poczym zaczęła mu opowiadać całą historie od momentu gdy poznała Wojtka.
20 minut później
-Łoł…- wyszeptał skołowany chłopak. Dla niego to było za dużo informacji jak na jeden dzień.
-Pomogę ci nie martw się ten pacan pożałuje że się urodził. Na razie przeniesiesz się do mojego domu tak będzie najbezpieczniej mieszkam sam więc spokojnie-zatrzymał na niej wzrok wiedząc że zaprzeczy-nie będziesz mi przeszkadzać.
-Ale ja nie mogę cię tak wykorzystywać
-Wcale mnie nie wykorzystujesz- widząc jej minę zaśmiał się.
-Chodźmy już robi się coraz ciemniej a jeszcze trzeba cie spakować
-No dobrze.
Oboje toczyli walkę z myślami …

Czemu ja jej zaproponowałem by ze mną zamieszkała?
 -Bo ci na niej zależy- szepnął głos w jego głowie
-Cicho bądź…co się ze mną dzieje zaczynam szaleć na jej punkcie.

Jaka ja jestem głupia po co się zgodziłam na zamieszkanie z nim jeszcze jakbym miała mało problemów.
-Bo ci się podoba
-Wcale nie
-Przyznaj się ten szatyn jest bardzo przystojny
-No dobrze al..
-Żadne ale zakochałaś się i koniec
-Cicho bądź-krzyknęła głośno. Zapominając że koło niej stoi chłopak.
-O co chodzi?- zapytał wyrwany z zamyśleń szatyn.
-Ehh… nieważne-odpowiedziała plując sobie w myślach.
Nawet nie zauważyli kiedy chwycili się za ręce. Szli tak gawędząc i śmiejąc się.
5 minut później…
-Kotku wiesz że cie kocham?- szepnęła słodziutkim aż mdlącym głosikiem Ola
-Tak ja tez cię kocham skarbeńku - odpowiedział przesłodzonym głosikiem
-Jak tu pięknie-podziwiała widoki parku nie wiedząc że jej ,,ukochany” szuka wzrokiem jego jak to mówi,,Kornelki”
-Cholera znowu jej nie ma-nie zauważył że mówi to koło jego ukochanej-znajde cie pożałujesz zobaczysz zniszcze cię…-gdy to powiedział zaczął się szaleńczo śmiać a jego dziewczyna nie wiedzac co robić także zaczęła się śmiać .W myślach sama szykowała zemstę na Kamila musiała tylko dopracować swój plan.


wtorek, 12 marca 2013

IX ROZDZIAŁ

 Wiem że bardzoo krótki rozdział, ale nie miałam weny za bardzo.Mam świadomość  że dałam dużo dialogów,postaram się pisać lepiej.
_______________
                                   IX ROZDZIAŁ
Wystraszona obróciła się. Zobaczywszy kto ją chwycił za rękę odetchnęła z ulgą.
-Kamil!... Wyjdźmy stąd-poprosiła zdesperowana.
-Dobrze-odpowiedział zaskoczony jej zachowaniem.
Wyszli szybko na zatłoczoną ulicę. Przestraszona dziewczyna odwracała się co chwilę.
-Co się stało?
-ni… nic- odpowiedziała przytulając się do niego.
Zaskoczony odwzajemnił uścisk. Stali tak wtuleni przez kilka minut. Nie potrzebowali słów liczyła się tylko ta magiczna chwila, ich chwila. Każdy z przechodniów patrzył się na to zjawisko z zazdrością. Niestety kiedyś musieli przerwać ta przyjemna ciszę.
-Co się dzieje?- zapytał tuz przy jej uchu.
-Nieważne-odpowiedziała blondynka jeszcze bardziej się wtulając w ramiona chłopaka.
-Wręcz przeciwnie-powiedział poczym podniósł jej podbródek, aby mogła mu spojrzeć w oczy.
-Zapraszam cię do parku tam spokojnie porozmawiamy.
-Nie chce..-powiedziała zapłakana
-Ej.. skarbie czemu płaczesz? -zapytał zatroskany
-Zostaw mnie!- odpowiedziała nadal płacząc przy czym cofnęła się o kilka kroków.
-Nie ma mowy już raz ci pozwoliłem odejść  teraz na to nie pozwolę- powiedział z pewnością przyciągając ją powrotem do siebie.
-Czemu?- zapytała zdenerwowana.
W myślach powtarzając  jak jakąś ważną formułkę ,,powiedz że ci na mnie zależy”
-Po prostu, a teraz chodź w jakieś ustronne miejsce opowiesz mi wszystko.
Nie czekając na reakcje Korneli pociągnął ją w stronę parku.
Tymczasem w Answear…
Przystojny brunet wypatrywał długonogiej blondynki.
-Wydaje mi się, że ją widziałem-szepnął
-Kochanie wybrałam sukienkę-krzyknęła Ola.
-Kupujemy ją!
Z torbami pełnymi ubrań wyszli na ulice kierując się w stronę parku. 


poniedziałek, 4 marca 2013

VIII ROZDZIAŁ


 Mam nadzieje że się podoba.Zapraszam do komentowania.
______________________
                                 VIII ROZDZIAŁ
Odświeżający jesienny wiatr przedostawał się przez lekko przymknięte okno  do pokoju śpiącej dziewczyny. Ze snu wyrwał ją dzwoniący telefon. Przewróciła się na drugi bok zakrywając głowę poduszką. W końcu zdenerwowana dziewczyna podniosła się z łóżka. Niestety była tak śpiąca że nie zauważyła, że zaplątała się w róg kołdry. Po chwili słychać było głośny upadek i ciche przeklinanie dziewczyny.
W końcu Kornelia podniosła się z podłogi rozcierając przy tym bolącą kostkę i odebrała wciąż dzwoniący telefon.
-Halo?- zapytała sennym głosem. Niestety nikt nie odpowiadał więc odłożyła telefon na półkę. Po chwili podeszła do szafy z problemem co na siebie włożyć.
Po paru minutach wybrała białe rurki, brązową bluzkę z sową oraz brązowe szpilki.
-Pójdę zwiedzić miasto-pomyślała.
Wzięła białą torebkę oraz kluczyk do pokoju. Zamknęła mieszkanie poczym wyszła na zalaną ludźmi ulicę.
Po dziesięciu minutach weszła do sklepu Answear.

Ranek w mieszkaniu Wojtka…
-Dzień Dobry kotku-powiedziała ruda osóbka dając mężczyźnie całusa.
-Dzień Dobry-odpowiedział domagając się więcej. Pieszczoty przerwał telefon.
-Kto dzwoni o tak wcześniej porze!- warknął wkurzony Wojtek przerywając pieszczoty.
Odbierając telefon ze złością powiedział
-Tak?!- powiedział niezbyt uprzejmie
-Cześć tu Maciek mam jej telefon
-To mi go podaj!- wrzasnął zirytowany Wojtek.
-472455710
-Dzięki- powiedział lodowato poczym się rozłączył.
-Kto dzwonił-zapytała ruda osóbka przytulając się do niego
-Nieważne.
Wyciągnął z kieszeni telefon poczym zadzwonił pod wskazany numer.
-Halo?- powiedział zaspany głos po drugiej stronie.
Wojtek rozłączył się poczym powiedział
-Olu ubieraj się idziemy na zakupy
-Dobrze kochanie-powiedziała zadowolona znikając za drzwiami łazienki.
-Już cię mam kochanie- szepnął poczym zaczął się śmiać jak wariat.
Po kilku minutach Ola wyszła z łazienki. Wojtek pomógł jej włożyć płaszcz poczym włożył swój. Zamykając wcześniej drzwi wyszli na zatłoczoną ulicę. Po kilkunastu minutach weszli do sklepu Answear.

Parę kroków dalej…
Kornelia szperała pośród sterty ubrań szukając dla siebie czegoś odpowiedniego.
 -To nie… to jeszcze gorsze-mruczała do siebie
Nagle zauważyła wchodzącą parę od razu ją poznała.
-O nie.. co oni tu robią- szepnęła przerażona
Muszę stąd jak najszybciej wyjść-jak pomyślała tak zrobiła.
Zaczęła zbliżać się w stronę drzwi, gdy ktoś chwycił ją za rękę.

środa, 27 lutego 2013

VII ROZDZIAŁ

                      VII    ROZDZIAŁ
Gdy weszłam do pokoju osunęłam się po ścianie.
Jestem beznadziejna- szepnęłam płacząc               
Po paru minutach Kornelia uspokoiła się.
Podniosłam wzrok i westchnęłam
-Jak tu pięknie- szepnęłam z rozmazanym makijażem
Weszłam do sypialni poczym zaczęłam się rozpakowywać…

40 minut później…
Zmęczona opadłam na łóżko
-Nigdy więcej nie spakuje tylu rzeczy do walizki- sapnęłam

10 minut później…
Weszłam pod prysznic myśląc, że zdołam zmyć z siebie dotyk jego ust…. Niestety nie udało się
Wysuszyłam włosy i położyłam się na łóżku.
Jednak długo nie mogłam zasnąć. W końcu po kilkunastu minutach zasnęłam.

Ten sam dzień… południe
Wszedłem do pokoju
-Nareszcie mogę pozwolić sobie na takie luksusy- powiedział zadowolony.
Byłem w trakcie rozpakowywania walizki gdy zadzwonił dzwonek do drzwi...
-Cześć-powiedziała bardzo ładna dziewczyna
-Cześć- odpowiedział szarmancko
-Mogę wejść?- zapytała pociągająco
-Tak- odpowiedział poczym wpił się w jej usta.
Nie przerywając pocałunku zamknął drzwi.

Mieszkanie Korneli:
Łazienka:


Salon:
Sypialnia:
Jadalnia z kuchnią:

Mieszkanie Wojtka:
Łazienka:
Salon:
Sypialnia:
Jadalnia z kuchnią:

niedziela, 24 lutego 2013

VI ROZDZIAŁ

Zapraszam do komentowania
_____________________________
                         
                               VI ROZDZIAŁ
- Wybacz, ale nie potrafię ci zaufać-powiedziała, a w oczach zaczęły pojawiać się łzy.
-Jestem inny- krzyknął zrozpaczony
-Przepraszam- powiedziałam zapłakana poczym odwróciłam się i odeszłam
-Zakochałem się w tobie- szepnął Kamil, lecz Kornelia nie mogła już tego usłyszeć.
               
Czemu się nie zgodziłam- pomyślała zdołowana dziewczyna. Bo się bałaś… -szepnął cicho głosik w jej głowie. Cicho bądź- pomyślała

Weszłam do pierwszego lepszego hotelu
-Mogę prosić panią na chwilkę?- zapytałam  się zajętej recepcjonistki
-Tak o co chodzi?
-Chciałabym wynająć pokój
-Ma pani jakieś wymagania  co do pokoju?
-Nie
-To świetnie. Na ile dni mam panią zameldować?
-Na miesiąc
-Mhm.. dobrze

Wzięłam kluczyk i poszłam do swojego pokoju z numerem  41.

Kilka kilometrów dalej…
Po długiej podróży Wojtek zaczął szukać hotelu.
Po paru minutach wszedł do hotelu Paprocossa.
-Dzień Dobry-powiedział czarująco do recepcjonistki
-Dzień Dobry-odpowiedziała zarumieniona
-Chciałbym się zameldować
-Dobrze… ma pan jakieś wymagania?
-Chcę żeby pokój był bardzo luksusowy
-Na ile dni?
-Na miesiąc
-Proszę-powiedziała wręczając Wojtkowi kluczyk do pokoju z numerem 63



Poflirtował trochę z recepcjonistką po czym poszedł się rozpakować.

walizkąa.jpg

V ROZDZIAŁ

                   V ROZDZIAŁ 
Rwiący wiatr przedostawał się przez otwarte okno do pokoju blondynki. 
Zdziwiona zimną temperaturą otworzyłam oczy. Głupia….. - nie zamknęłam okna pomyślała . Zwinięta w kłębek rozmyślałam nad wczorajszym dniem. Doszła do wniosku że nie może tu dalej mieszkać. Zamknęła okno i zaczęła grzebać w walizce. 
-I w co mam się ubrać-mruczała cicho 
W końcu wybrała białą bluzkę na ramiączkach, czarne spodnie oraz białe szpilki.
Zabierając ze sobą walizkę zeszła na dół.
-Dzień Dobry- powiedział wesoło Kamil
-Dzień Dobry- odpowiedziała zdziwiona ciągnąc za sobą walizkę
-Po co ci walizka?
-Wyprowadzam się
-To przeze mnie… - powiedział z pewnością  Kamil
-Nie.. I tak miałam się wynieść-powiedziała cicho.
Do kuchni wszedł roześmiany Artur
-Czemu ciągniesz za sobą walizkę?- zapytał zdziwiony 
-Wyprowadzam się
-Czemu
-Za długo się u was goszczę  - powiedziała cicho patrząc dyskretnie  na Kamila
Ten jak na zawołanie odwrócił się 
-Musimy porozmawiać-powiedział patrząc jej w oczy
-To ja was zostawiam-powiedział Artur 
-Podobasz mi się-powiedział z czułością 
-Nie wierze-powiedziała zmieszana
-To uwierz
-Już kiedyś uwierzyłam i nic mi to nie dało- odpowiedziała ze złością
-To uwierz drugi raz
-Nie mogę… wybacz- powiedziała i wyszła z domu ciągnąc za sobą dość ciężką walizkę
-Tak nie może być-powiedział Kamil poczym pobiegł za nią

5 minut później….
-Poczekaj-zawołał zdyszany
-Wystraszona obróciła się
-Zostań ze mną proszę cię… Nie uciekaj-powiedział błagając
-Nie mogę-powiedziała, a jedna łza spłynęła jej po policzku
-Proszę…- powiedział poczym ją starł.

okno.jpg

IV ROZDZIAŁ

                                    IV Rozdział
Ola zachowywała się wprost tragicznie.
Miałam jej dosyć ciągle lepiła się do Kamila, który zaczął mi się podobać.
-Podaj mi cukier-powiedział podczas kolacji Kamil.
-Dobrze-odpowiedziała uszczęśliwiona Ola.
-Proszę-szczerząc się jak głupia podała mu cukier.

Po kolacji Ola podeszłam do Korneli…
- Sprzątasz-powiedziała z pewnością Ola
-Phy… nie rozkazuj mi
-Mam taką ochotę stuknięta blondyno- powiedziała z satysfakcją
-To idź wyżyj się na kimś innym i daj porządnym ludziom żyć podstępna kreaturo
-Już nie długo nie będziesz tak do mnie mówić
-A to dlaczego..? Naślesz na mnie EFBIJAJ?- powiedziałam rozbawiona
-Nie ale będę dziewczyną Kamila
-Co z tego?!
-To że będzie mój i tylko mój!- powiedziała poczym uśmiechnęła się jadowicie
-Nie jestem TWOJĄ  własnością-powiedział ze złością Kamil wychodząc z pokoju obok
-Nie wiedziałam że ty tu jesteś-powiedziała wystraszona
-Wyjdź-powiedział groźnie
-Ale... Jak to…?!
-Tam są drzwi-powiedział wyciągając dłoń w kierunku drzwi
-jeszcze popamiętasz- powiedziała płaczliwie
-Mhm… jasne-powiedział nie dowierzając
Usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwi…
-Co się dzieje?!-zapytała Anastazja
-Nic… takiego tylko Ola wyszła
-aha-powiedziała poczym się odwróciła i poszła.
-Przepraszam za nią-powiedział Kamil z przepraszającą miną
-To nie twoja wina.
-Wiem-powiedział podchodząc
-Co robisz?- zapytałam  przestraszona zauważając krótką odległość między nimi
-Zupełnie nic-powiedział nad jej ustami  poczym ją pocałował
2 minuty później
Odepchnęłam go od siebie
-To się nie powinno zdarzyć-szepnęła i uciekła do swojego pokoju
-Dlaczego? -również szepnął ale tego już nie słyszała

Leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć ciągle czułam jego usta, były takie delikatne…. Rozmarzyła się Kornelia. W końcu zasnęła…..

para.jpg

sobota, 23 lutego 2013

III ROZDZIAŁ

  Mam nadzieje że się podoba ;)  
_________________________                                  
                                        III ROZDZIAŁ
-Kochanie wróciłem-krzyknął Artur ciągnąc za sobą zmieszaną Kornelie
-Tak szybko wróciłeś? Nawet nie zdążyłam nakryć do stołu-powiedziała Anastazja
-Kochanie czy Kornelia może się u nas zatrzymać na kilka dni?
-Oczywiście-powiedziała brunetka ze szczerym uśmiechem
-Jestem Anastazja-powiedziała uśmiechając się do blondynki
- Kornelia-powiedziała odwzajemniając uśmiech
-Pomóc ci nakryć stół?
-Jakbyś mogła-powiedziała uśmiechając się z wdzięcznością
-Arturze przyjeżdża twój brat
-Czemu mnie nikt nie poinformował wcześniej?
-Dopiero teraz zadzwonił ma nam przedstawić przyjaciółkę ze studiów
-Przecież skończył szkołę 2 lata temu-powiedział zdziwiony
-Tak to pewnie jakaś stara znajoma

Gdy nakryłam stół usłyszałam dzwonek.
-Ja otworze-powiedział Artur, który stał najbliżej drzwi
-Cześć-powiedział przystojny szatyn
-Witaj -odpowiedział Artur

Obróciłam się i zauważyłam stojącą za nim śliczną dziewczynę.
-Ehh.. ja nigdy się nie ustatkuje-pomyślała
Z rozmyślań wyrwał ją przystojny szatyn

-Cześć  jestem Kamil-powiedział z rozbrajającym uśmiechem
-Kornelia-powiedziała rumieniąc się lekko

Ruda osóbka patrzyła się drwiąco na blondynkę. Kornelia postanowiła się przywitać.
-Cześć  jestem Kornelia-powiedziała ze szczerym uśmiechem
-Ola, daruj sobie ten miły ton- powiedziała uśmiechając się podle
-Widzę, że się zapoznałyście- powiedział Kamil

Nie odrywał wzroku od Korneli nie wiedział co go tak do niej ciągle miała w sobie taką aurę tajemniczości nie potrafił tego określić  to coś co kazało mu podejść i zagadać. Żałował że wziął ze sobą przyjaciółkę. Postanowił pogadać o tym z bratem.
Gdy odszedł Ola szepnęła jej do ucha:
-On jest mój-z triumfem obróciła się i odeszła w stronę salonu.

Tymczasem w Polsce….


-Oj kochanie doigrasz się-powiedział Wojtek z chytrym uśmiechem wsiadając do samolotu.

mgy.jpg