czwartek, 29 sierpnia 2013

Nie usuwam!

A więc tak, bloga pozostawiam wam. Niestety nie będę nic na nim pisać. Mam nowego i będę się  nim zajmować. Mam tam więcej czytelników i wgl. Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę byliście cudowni ;)
Pozdrawiam Elisabeth :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przepraszam ;(

Podjęłam trudną decyzje. Usuwam bloga za miesiąc za dwa.Nie jestem pewna czy robić nowego bloga czy nie.... Jeszcze raz przepraszam. Myślałam, że doprowadzę bloga do końca, lecz jak widać nie udało się. Może spotkacie się z moją twórczością gdzie indziej. Pozdrawiam ;)

środa, 31 lipca 2013

Zakazany owoc czas zerwać część druga

Wreszcie coś napisałam ;). W informacji bd was informowała na pojawienie się kolejnej notki. Życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania. 
********
Na Red Street powoli zapadał zmrok. Na ulicy nie było znać żywej duszy.  Wiatr zaczął niebezpiecznie powiewać . Ulica była ciemna, tylko w jednym oknie paliło się światło co zdawało się dziwne, ponieważ ulica była zawsze pełna ruchu o każdej porze dnia i nocy.

Hermiona siedziała na kanapie opatulona kocem, plotkując wraz z Ginny. Starały się nadrobić ten czas, w którym nie mogły cieszyć się swoim towarzystwem.

- Ale dlaczego zerwaliście?- zszokowana brązowowłosa patrzyła na Ginny z rozszerzonymi oczami.
- Zdenerwował mnie. Ciągle mi rozkazywał a ja miałam tego dość i z nim zerwałam i teraz z nim nie utrzymuje kontaktu proste i logiczne- widząc wzrok Hermiony dodała- nie przejmuje się nim w ogóle. Widocznie nie był mi pisany.

Dziewczyna patrzyła na przyjaciółkę z otwartymi ustami. Odkąd pamiętała zawsze Ginny marzyła o księciu na białym rumaku, a tu taka niespodzianka. Szybko zamknęła usta dopijając resztki herbaty. W końcu Ginny musiała iść i Hermiona została sama ze swoimi myślami.
***
Draco teleportował się do najlepszego magicznego detektywa. Podekscytowany zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu detektyw Foyle. Zdziwiony wpuścił go do środka.
- Witam ja w sprawie nie cierpiącej zwłoki. Chciałbym znaleźć Hermionę Granger. Wiem że pan przyjmuje tylko w firmie, ale proszę chciałbym ją znaleźć jak najszybciej-detektyw chciał już zaprzeczyć-był pan winny przysługę Blaisowi  Zabiniemu, a tak się składa, że jestem jego przyjacielem.
-Eh.. no dobrze niech będzie już się zabieram do roboty- odrzekł pozwalając wyjść draconowi.
Blondyn nie mógł powstrzymać triumfującego uśmiechu wskakującemu na twarz. Zadowolony teleportował się do domu.
Zdziwiony, że nie zastał Blaise zobaczył białą kartkę rzucającą się w oczy. Wziął ją do ręki i zaczął czytać.

Poszedłem do domu.
B.Z
***
Ginny szybko wyszła z domu Hermiony. Szła ciemnymi uliczkami. Co chwila się odwracała. Nie była pewna czy dzisiejszy dzień był dobry do późnych pogawędek. Wystraszona odwróciła się słysząc szelest. Idąc tyłem wpadła na kogoś. Krzyknęła. Czuła, że zaraz upadnie na ziemie, ale od upadku powstrzymały ją silne ramiona bruneta. Minęła chwila zanim go poznała.
-Zabini zabierz łapy- z oburzeniem spojrzała na zdziwionego jej spotkaniem chłopaka.
- Bo co mi zrobisz?

Uśmiechnął się powątpiewająco do Gin. Zdenerwowana do granic możliwości wyrwała mu się. Brunet z błyskiem w oku podszedł do rudowłosej.
-Minęło już pięć lat, a ty nadal swoje. Kiedy zaczniesz wreszcie myśleć co?- zdenerwowany brunet potrząsnął lekko zdziwioną Ginny.
- Co do, niektórych ja cały czas myślę!
Wkurzeni do granic możliwości zaczęli się kłócić. Walka na słowa trwała z dobre pięć minut w końcu rudowłosa z napięciem obróciła się i zniknęła w gęstej mgle.

-I co ja mam z Toba zrobić?- lecz odpowiedziała mu tylko cisza. Westchnął poczym sam się teleportował.


piątek, 5 lipca 2013

Smoczy medalion część trzecia




Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejna część Smoczego medalionu, ale nie miałam wcześniej pomysłu na niego.Kolejny rozdział pojawi się dopiero za trzy tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na dwu tygodniowy obóz. Jeżeli coś wymyślę powinien pojawić się do środy, ale nie obiecuje.
***********
Wysiadłszy z samolotu potarła dłonią oczy. Jeszcze nigdy nie była tak zmęczona. Zaspana z walizką w ręce zaczęła się zastanawiać gdzie pójść . Nie zajęło jej to więcej niż minutę, gdy zza rogu wyszedł jakiś dobrze zbudowany typ, kierujący się w jej stronę.
-Dzień Dobry to pani ma zbadać tę przeklętą jaskinię?- zapytał grubym donośnym głosem.
- Tak to ja- odpowiedziała na pytanie dumnie unosząc głowę.
- Proszę za mną- widząc jej wzrok powiedział-lepiej nie pytaj o nic
 Mężczyzna zaczął kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Alice nie mając wyboru poszła za nim z tysiącami pytań. Wyszła na świeże powietrze czując lekki powiew jesiennego wiatru.
***
Szła powoli i spokojnie, lecz ten facet o mało nie doprowadzał jej do furii. Cały czas szedł przed nią, dyskretnie na nią zerkając.
- Myśli, że nic nie widzę jak się gapi- szepnęła zdenerwowana.
-Zaraz będziemy na miejscu- odpowiedział znów zerkając na nią w końcu brunetka nie wytrzymała i wybuchła
-Czemu pan się tak na mnie patrzy?- krzyknęła wkurzona
Zdziwiony popatrzył na nią uśmiechając się delikatnie
- Patrzę, bo chce cię zapamiętać. Zawsze, gdy kogoś prowadziłem do szefa dygotał ze strachu ty jako jedyna tego nie robisz jestem zaskoczony, dlatego się patrzę. Zaginiesz jak tamci w tej jaskini, nie wydostaniesz się. Mówią, że ciekawość jest drogą do piekieł…
-Ale ja chce tylko zdobyć trochę pieniędzy, nie chce sławy.
Dziwny mężczyzna nie odezwał się już do końca drogi.
Po paru minutach ujrzała wielki beżowy budynek, do którego zmierzali. Weszli do windy, by dostać się na piąte piętro wieżowca. Wychodząc z windy mijali ludzi, którzy zajęci pracą nie dostrzegali nawet najdrobniejszego ruchu.

Mężczyzna pokazał jej drzwi, do których ma wejść po czym sam zajął krzesło wyjmując z dna marynarki magazyn.
Trochę spięta dziewczyna weszła do gabinetu. Zamykając drzwi zdziwiła się wystrojem. Zawsze myślała, że w takich wieżowcach gabinety są ciemne, lecz tutaj ściany były jasno pomarańczowe. W rogu pokoju stał piękny, rozłożysty kwiatek. Po kilku minutach zauważyła wielkie biurko, za którym siedział uśmiechający się do niej blondyn.
-Witam panią nazywam się Josh Williams- nie dając jej odpowiedzieć ciągnął dalej- bardzo mnie cieszy, że pani zdecydowała się do zbadania tej jaskini, do tej pory miałem tylko trzech ochotników, którym nie udało się niestety zbadać tej jaskini. Więc jaskinia jak już pani wiadomo znajduje się tutaj w Szkocji. Do jaskini wprowadzi panią Daniel, po czym pójdzie dając pani wolną rękę- widząc jej zdumienie dodał- to ten, który przybył po panią na lotnisko. Ma pani jakieś pytania?
- Tak jedno, kiedy zaczynam pracę?
-Jeszcze dziś lub jak pani woli jutro- powiedział z pytaniem w oczach.
-Hm.. lepiej jutro dziś jestem zmęczona po podróży.
-Daniel zaprowadzi panią do pokoju, który znajduje się tutaj w budynku. Życzę powodzenia- rzekł wyciągając do niej dłoń.
-Dziękuje-ścisnęła dłoń, po czy wyszła z gabinetu.
Daniel podniósł się, chowając magazyn z powrotem do marynarki. Szli w ciszy zachowując pomiędzy sobą dystans.
-Oto pani pokój, proszę się rozgościć. Jutro z samego rana przyniosę pani śniadanie.
-Przepraszam, o której zaczynam pracę?
-Dokładnie po śniadaniu-wyszedł z pokoju, wcześniej puszczając jej oczko.
Zmęczona Alice wyjęła piżamę z walizki. Po kilku minutach poszła pod zimny, orzeźwiający prysznic.
***

Po półgodzinnym myciu położyła się do łóżka gasząc światło. Długo nie mogła zasnąć, ale wreszcie poddała się wszechogarniającemu zmęczeniu.

                        

sobota, 29 czerwca 2013

Zakazany owoc czas zerwać część pierwsza

Wreszcie napisałam ; ).Ten rozdział dedykuje Emuli, za to że mnie zmotywowała do pisania dziękuje : **
********
Na ulicy powoli zapadał mrok, obok gęstego sadu znajdował się dobrze widoczny, piętrowy,  biały dom. Na zewnątrz budynku znajdował się mały ogród wraz z basenem oraz kremowymi leżakami. Dookoła domu rozciągał się mały lasek. Budynek był piękny jak i jego właścicielka Hermiona Granger.
Brązowowłosa dziewczyna kolejny raz płakała tego dnia, od tamtego wypadku jej świat wywrócił się do góry nogami. Pamiętała jak dwa lata temu kazała synkowi poczekać koło sklepu, lecz nie posłuchał jej mogła go wziąć ze sobą, do tej pory obwiniała się za śmierć syna. Wertując stary zakurzony album przyglądała się swojemu synowi oraz przyjaciołom Harremu, Ronowi i Ginny . Stare zagojone rany zaczęły od nowa krwawić. Pamiętała jak powiedziała im że będzie miała dziecko z ich największym wrogiem. Odwrócili się od niej, tylko Ginny tego wieczoru zachowywała się dziwnie. Przewracała kolejne kartki albumu, gdy wyleciało z nich zdjęcie. Zaciekawiona Hermiona podniosła owe zdjęcie. Patrzyła z bólem na zdjęcie, które przedstawiało ruszające się zdjęcie Dracona. 

Myślałam, że wyrzuciłam wszystkie zdjęcia i rzeczy z nim związane, widocznie zapomniałam o tym.. –takie myśli krążyły dziewczynie po  głowie.

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zdziwiona wytarła zaczerwienione oczy, poczym poszła otworzyć. Z lekkim ociąganiem otwarła drzwi, zobaczyła swoją przyjaciółkę Ginny. Dziewczyny bez słowa rzuciły się sobie w ramiona.

-Tak za Toba tęskniłam, przepraszam że się do ciebie nie odzywałam ale musiałam to przetrawić- wypowiedziała Ginny.
-Trochę ci to zajęło- uśmiechnęła się smutno Hermiona
-Czemu płaczesz?- zapytała zdziwiona Ginny - gdzie jest Nick?
Na te słowa brunetka jeszcze bardziej się rozpłakała. Zdziwiona Ginny patrzyła w ciszy na przyjaciółkę próbując ją jakoś uspokoić. Hermiona ruchem ręki kazała jej usiąść poczym zaczęła opowiadać…
***
-Tak mi przykro, ja nie wiedziałam, a co na to Draco?- zaciekawiona jak i smutna Ginny wpatrywała się z oczekiwaniem na odpowiedź.
-Nie wiem nie powiedziałam mu, zakończyłam ten związek bo wiedziałam że on nie chce być z takim kimś jak ja, jeszcze jakbym mu powiedziała o dziecku.. bałam się że będzie chciał je usunąć-rzekła rozpłakana dziewczyna.
-Ale wy się kochacie nie można tak- krzyknęła z oburzeniem
Brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć kochała go, lecz czy on ją też? Może to był tylko jakiś głupi zakład, do tej pory nie wie co nim kierowało…
***
Draco siedział na kanapie popijając ognistą whisky, Blaise od roku wiercił mu dziurę by w końcu  zapomniał o Hermionie, o jego Hermionie, ale nie potrafił. Do tej pory zastanawiał się nad powodem zerwania z nim, przecież dobrze im się układało. Po dłuższej chwili blondyn wstał zamierzając poszukać brunetki i dowiedzieć się co się wtedy stało…

Blaise krzyknął za nim, aby się zatrzymał, lecz jego przyjaciel nic sobie z tego nie robiąc wyszedł z domu po czym się teleportował tylko w sobie znane miejsce…

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Smoczy medalion część druga

Więc jest kolejny rozdział ;).Nie wiem kiedy napisze następny bo kompletnie nie mam pomysłu.
******
Biegła po ciemnym, brudnym korytarzu histerycznie szukając drogi ucieczki. Czuła za sobą kroki dziwnej istoty. Nie zauważyła wzniesienia i upadła na kolana. Stwór zbliżał się do niej coraz bardziej a biedna Alice nie mogła się ruszyć. Stanął naprzeciwko niej w międzyczasie dziewczyna zdążyła się podnieść. Gdy potwór zaczął zbliżać się coraz bardziej…
Spocona zerwała się z krzykiem z łóżka. Popatrzyła na zegarek, odetchnęła z ulgą widząc że jest poranek. Czując, że już nie zdoła zasnąć, wybiegła z pokoju przygotowując śniadanie. Zapominając że jej matka nie żyje niosła jej danie nucąc cicho swoją ulubioną piosenkę. Zapukała, lecz nikt jej nie odpowiadał. Zdziwiona weszła do środka. Łzy zaczęły jej płynąć po twarzy. Myślała że to tylko głupi sen, a jednak to okazało się gorzką prawdą. Przed oczami stanęły jej  wspomnienia w których jej mama była szczęśliwa i radosna. Ciągle zadawała sobie pytanie: Czemu to musiało się stać akurat teraz jakby powróciła z badań mogłaby ją przecież wysłać do szpitala.
-Głupi los-szepnęła uspokajając się.
Dobrze że już wszystko wczoraj załatwiłam z pogrzebem- pomyślała smutno
***
Zaraz z rana poszła na pogrzeb swojej mamy. Denerwowali ją ci wszyscy ludzie, którzy składali jej najszczersze kondolencje. Była pewna że już się nie pozbiera, miała dość  wszystkiego. Stojąc tak nad trumną nie miała już siły by płakać. Pomyślała sobie że spróbuje żyć na nowo, bez względu na wszystko.
Zmęczona poszła do swego domu, aby wreszcie się spakować do lotu. Wyjęła wszystkie ciuchy z szafy przeglądając je.
***
W końcu wybrała najpotrzebniejsze rzeczy, które zaraz zaczęła pakować do walizki.
Po paru minutach była gotowa, spojrzała na zegarek który wskazywał godzinę 15.00.Zdała sobie sprawę jak długo się pakowała. Zadzwoniła po taksówkę. Stając tak przed domem przypominała sobie wszystkie wspomnienia które wiązały się z tym budynkiem. Zniecierpliwiony kierowca zatrąbił. Obudzona z transu dziewczyna zaraz wsiadła do taksówki. Jeszcze długo patrzyła na swój dom, lecz gdy zniknął jej z oczu po policzku spłynęła jedna malutka łza.
***
Spokojnie dojechała na lotnisko. Kierowca taksówki wyciągnął jej walizki, po czym odjechał z piskiem opon. Ciągnąc walizkę za sobą oraz trzymając mocno bilet, który już wcześniej kupiła. Patrzyła parę  minut na tablicę odlotów. W końcu postanowiła pójść położyć walizkę na taśmę. Usłyszawszy, że można wchodzić już do samolotu poszła w kierunku wejścia. Dała bilet  stewardessie, po czym weszła do samolotu. Po paru minutach, które mogły trwać w nie skończoność samolot wystartował odbijając się od ziemi.