środa, 31 lipca 2013

Zakazany owoc czas zerwać część druga

Wreszcie coś napisałam ;). W informacji bd was informowała na pojawienie się kolejnej notki. Życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania. 
********
Na Red Street powoli zapadał zmrok. Na ulicy nie było znać żywej duszy.  Wiatr zaczął niebezpiecznie powiewać . Ulica była ciemna, tylko w jednym oknie paliło się światło co zdawało się dziwne, ponieważ ulica była zawsze pełna ruchu o każdej porze dnia i nocy.

Hermiona siedziała na kanapie opatulona kocem, plotkując wraz z Ginny. Starały się nadrobić ten czas, w którym nie mogły cieszyć się swoim towarzystwem.

- Ale dlaczego zerwaliście?- zszokowana brązowowłosa patrzyła na Ginny z rozszerzonymi oczami.
- Zdenerwował mnie. Ciągle mi rozkazywał a ja miałam tego dość i z nim zerwałam i teraz z nim nie utrzymuje kontaktu proste i logiczne- widząc wzrok Hermiony dodała- nie przejmuje się nim w ogóle. Widocznie nie był mi pisany.

Dziewczyna patrzyła na przyjaciółkę z otwartymi ustami. Odkąd pamiętała zawsze Ginny marzyła o księciu na białym rumaku, a tu taka niespodzianka. Szybko zamknęła usta dopijając resztki herbaty. W końcu Ginny musiała iść i Hermiona została sama ze swoimi myślami.
***
Draco teleportował się do najlepszego magicznego detektywa. Podekscytowany zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu detektyw Foyle. Zdziwiony wpuścił go do środka.
- Witam ja w sprawie nie cierpiącej zwłoki. Chciałbym znaleźć Hermionę Granger. Wiem że pan przyjmuje tylko w firmie, ale proszę chciałbym ją znaleźć jak najszybciej-detektyw chciał już zaprzeczyć-był pan winny przysługę Blaisowi  Zabiniemu, a tak się składa, że jestem jego przyjacielem.
-Eh.. no dobrze niech będzie już się zabieram do roboty- odrzekł pozwalając wyjść draconowi.
Blondyn nie mógł powstrzymać triumfującego uśmiechu wskakującemu na twarz. Zadowolony teleportował się do domu.
Zdziwiony, że nie zastał Blaise zobaczył białą kartkę rzucającą się w oczy. Wziął ją do ręki i zaczął czytać.

Poszedłem do domu.
B.Z
***
Ginny szybko wyszła z domu Hermiony. Szła ciemnymi uliczkami. Co chwila się odwracała. Nie była pewna czy dzisiejszy dzień był dobry do późnych pogawędek. Wystraszona odwróciła się słysząc szelest. Idąc tyłem wpadła na kogoś. Krzyknęła. Czuła, że zaraz upadnie na ziemie, ale od upadku powstrzymały ją silne ramiona bruneta. Minęła chwila zanim go poznała.
-Zabini zabierz łapy- z oburzeniem spojrzała na zdziwionego jej spotkaniem chłopaka.
- Bo co mi zrobisz?

Uśmiechnął się powątpiewająco do Gin. Zdenerwowana do granic możliwości wyrwała mu się. Brunet z błyskiem w oku podszedł do rudowłosej.
-Minęło już pięć lat, a ty nadal swoje. Kiedy zaczniesz wreszcie myśleć co?- zdenerwowany brunet potrząsnął lekko zdziwioną Ginny.
- Co do, niektórych ja cały czas myślę!
Wkurzeni do granic możliwości zaczęli się kłócić. Walka na słowa trwała z dobre pięć minut w końcu rudowłosa z napięciem obróciła się i zniknęła w gęstej mgle.

-I co ja mam z Toba zrobić?- lecz odpowiedziała mu tylko cisza. Westchnął poczym sam się teleportował.


piątek, 5 lipca 2013

Smoczy medalion część trzecia




Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejna część Smoczego medalionu, ale nie miałam wcześniej pomysłu na niego.Kolejny rozdział pojawi się dopiero za trzy tygodnie, ponieważ wyjeżdżam na dwu tygodniowy obóz. Jeżeli coś wymyślę powinien pojawić się do środy, ale nie obiecuje.
***********
Wysiadłszy z samolotu potarła dłonią oczy. Jeszcze nigdy nie była tak zmęczona. Zaspana z walizką w ręce zaczęła się zastanawiać gdzie pójść . Nie zajęło jej to więcej niż minutę, gdy zza rogu wyszedł jakiś dobrze zbudowany typ, kierujący się w jej stronę.
-Dzień Dobry to pani ma zbadać tę przeklętą jaskinię?- zapytał grubym donośnym głosem.
- Tak to ja- odpowiedziała na pytanie dumnie unosząc głowę.
- Proszę za mną- widząc jej wzrok powiedział-lepiej nie pytaj o nic
 Mężczyzna zaczął kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Alice nie mając wyboru poszła za nim z tysiącami pytań. Wyszła na świeże powietrze czując lekki powiew jesiennego wiatru.
***
Szła powoli i spokojnie, lecz ten facet o mało nie doprowadzał jej do furii. Cały czas szedł przed nią, dyskretnie na nią zerkając.
- Myśli, że nic nie widzę jak się gapi- szepnęła zdenerwowana.
-Zaraz będziemy na miejscu- odpowiedział znów zerkając na nią w końcu brunetka nie wytrzymała i wybuchła
-Czemu pan się tak na mnie patrzy?- krzyknęła wkurzona
Zdziwiony popatrzył na nią uśmiechając się delikatnie
- Patrzę, bo chce cię zapamiętać. Zawsze, gdy kogoś prowadziłem do szefa dygotał ze strachu ty jako jedyna tego nie robisz jestem zaskoczony, dlatego się patrzę. Zaginiesz jak tamci w tej jaskini, nie wydostaniesz się. Mówią, że ciekawość jest drogą do piekieł…
-Ale ja chce tylko zdobyć trochę pieniędzy, nie chce sławy.
Dziwny mężczyzna nie odezwał się już do końca drogi.
Po paru minutach ujrzała wielki beżowy budynek, do którego zmierzali. Weszli do windy, by dostać się na piąte piętro wieżowca. Wychodząc z windy mijali ludzi, którzy zajęci pracą nie dostrzegali nawet najdrobniejszego ruchu.

Mężczyzna pokazał jej drzwi, do których ma wejść po czym sam zajął krzesło wyjmując z dna marynarki magazyn.
Trochę spięta dziewczyna weszła do gabinetu. Zamykając drzwi zdziwiła się wystrojem. Zawsze myślała, że w takich wieżowcach gabinety są ciemne, lecz tutaj ściany były jasno pomarańczowe. W rogu pokoju stał piękny, rozłożysty kwiatek. Po kilku minutach zauważyła wielkie biurko, za którym siedział uśmiechający się do niej blondyn.
-Witam panią nazywam się Josh Williams- nie dając jej odpowiedzieć ciągnął dalej- bardzo mnie cieszy, że pani zdecydowała się do zbadania tej jaskini, do tej pory miałem tylko trzech ochotników, którym nie udało się niestety zbadać tej jaskini. Więc jaskinia jak już pani wiadomo znajduje się tutaj w Szkocji. Do jaskini wprowadzi panią Daniel, po czym pójdzie dając pani wolną rękę- widząc jej zdumienie dodał- to ten, który przybył po panią na lotnisko. Ma pani jakieś pytania?
- Tak jedno, kiedy zaczynam pracę?
-Jeszcze dziś lub jak pani woli jutro- powiedział z pytaniem w oczach.
-Hm.. lepiej jutro dziś jestem zmęczona po podróży.
-Daniel zaprowadzi panią do pokoju, który znajduje się tutaj w budynku. Życzę powodzenia- rzekł wyciągając do niej dłoń.
-Dziękuje-ścisnęła dłoń, po czy wyszła z gabinetu.
Daniel podniósł się, chowając magazyn z powrotem do marynarki. Szli w ciszy zachowując pomiędzy sobą dystans.
-Oto pani pokój, proszę się rozgościć. Jutro z samego rana przyniosę pani śniadanie.
-Przepraszam, o której zaczynam pracę?
-Dokładnie po śniadaniu-wyszedł z pokoju, wcześniej puszczając jej oczko.
Zmęczona Alice wyjęła piżamę z walizki. Po kilku minutach poszła pod zimny, orzeźwiający prysznic.
***

Po półgodzinnym myciu położyła się do łóżka gasząc światło. Długo nie mogła zasnąć, ale wreszcie poddała się wszechogarniającemu zmęczeniu.